29 grudnia

Kontrasty w życiu najmłodszych - w czym rzecz?

Kontrasty w życiu najmłodszych - w czym rzecz?
Święta, święta i po świętach! Był to aktywny czas przeplatany nutą lenistwa. Bardzo przyjemne wspomnienia i momenty. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. 
Dziś chciałabym poruszyć temat związany z rozwojem naszych maluchów, a mianowicie chciałabym przybliżyć Wam temat kontrastowych gadżetów dla najmłodszych. Zapraszam na nieco długi, aczkolwiek ciekawy wpis. 



Już od pewnego czasu mówi się o kontrastowych książeczkach i zabawkach, które mają za zadanie stymulować wzrok niemowląt. Sama będąc jeszcze w ciąży zaopatrzyłam się w kontrastową przytulankę, która otrzymała miano Pana Szeleścika (ze względu na szeleszczące elementy). Była to pierwsza zabawka z jaką miała styczność moja Córeczka. Kiedy była jeszcze noworodkiem, pod koniec 1 miesiąca życia zaczęliśmy pokazywać jej Pana Szeleścika i powolutku zmieniać jego położenie. Zauważyliśmy, że Córeczka faktycznie wodziła za nim wzrokiem i przez krótką chwilkę skupiała na nim całą swoją uwagę.

Wcześniej będąc jeszcze w ciąży postanowiłam stworzyć dla Córeczki quiet book, która również miała opierać się na kontrastach. Głównym materiałem książki był filc, a bazą zwykła kartonowa książeczka na kołach. 

Byłam z niej szalenie dumna. Jej wykonanie było niezwykle praco- i czasochłonne. Do dziś znajomi zachwycają się nią widząc ją, kiedy spoczywa na półeczce z książeczkami, w pokoju Córki. Ów wynalazek własnego autorstwa przedstawiłam Córeczce nieco później, około 2 miesiąca życia, najpierw z pozycji horyzontalnej kiedy to leżałyśmy razem na łóżku, a następnie z pozycji kiedy Córeczka leżała na brzuszku. Książeczka bardzo pomogła jej zmotywować się do podnoszenia główki i wzmacniania mięśni, bo ciekawski bobas koniecznie chciał zobaczyć co było na kolejnych stronach, które przewracała mamusia. 
Dodatkowo zaopatrzyłam się także w karty kontrastowe oraz w piankową matę kontrastową, z których korzystamy do dziś. 


No dobrze, to tyle tytułem wstępu, ale o co tak naprawdę chodzi z tym kontrastem i dlaczego to działa?
Mały człowiek, zaraz po urodzeniu widzi niewiele. To, że dostrzega jedynie kontrasty pomiędzy czarnym, a białym wynika z tego, iż siatkówka oka jest jeszcze niedojrzała. Później noworodek potrafi dostrzegać także kolor czerwony. Wszystkie inne barwy są dla niego praktycznie niewidoczne. Noworodek widzi na odległość 20-30 cm czyli potrafi np. dotrzec twarz osoby, która go karmi. Nic więcej. Przedmioty i obiekty bardziej odległe są dla takiego malucha niezauważalne.
Wiele przytulanek, zabawek, gadżetów ma kolory pastelowe. Teraz jest wielki bum na wszystko co w pastelowym różu, mięcie, szarości itp. Takie połączenia kolorów są niezwykle estetyczne i prezentują się pięknie, ale dla małego człowieka te kolory nie istnieją, przez co świat wokół niego jest nudny, bo staje się jedną, wielką, rozmazaną plamą. Interesujące są natomiast przedmioty, które mają wyraźną róznicę kontrastów. Wtedy dziecko może badać je wzrokiem i co najwazniejsze w ogóle je dostrzega. Rzeczy dobrze widoczne pozealają dziecku na łatwiejsze skupienie uwagi. Wyraźne, kontrastowe zabawki motywują dziecko do przyglądania się im. 
Stymulacja oczu dziecka nie tylko wzmacnia i poprawia wzrok, ale też znacząco wpływa na wzmocnienir koncentracji uwagi u malucha. 
Wg badań codzienna stymulacja noworodka kontrastowymi kartami trwająca zaledwie parę minut, pozwala zwiększyć dziecku czas obserwacji otoczenia z 5 do 45 minut po karmieniu. Wówczas malec zajmuje się poznawaniem świata, chce go doświadczać, koncentruje swoją uwagę na otaczającym go środowisku. Już sama obserwacja świata wpływa niezwykle pozytywnie na rozwój i kształtowanie się mózgu dziecka. 
Nie wszystkie zabawki kontrastowe będą działać tak jak byśmy sobie tego życzyli. Pzeglądając zabawki kontrastowe można natknąć się także na odcienie żółci, różu, pomarańczu...Badania udowodniły jednak, że dziecko najlepiej rozpoznaje biel i czerń. To na tych kolorach dzieci dłużej zatrzymują wzrok. Kolejną barwą preferowaną przez niemowlęta jest czerwień. Ważny jest także kształt. Najlepszym wzorem jest koło, które pozwala swobodnie prowadzić dziecku wzrok po jego obrzeżach, a tym damym mniej męczy wzrok.

Jak efektywnie bawić się kontrastami? 
Stymulacja wzroku jest więc niezwykle ważna, ale trzeba też pamiętać, aby go nie przestymulować. Wiadomym jest, że noworodkowi nie możemy fundować zbyt wielu bodźców, bo będzie to dla niego nieprzyjemne doświadczenie. Mały człowiek dopiero uczy się świata, poznaje go, poznaje samego siebie, uczy się samodzielnie żyć, oddychać. Do tego potrzebna jest równowaga i spokój, dlatego zabawy z użyciem kontrastów powinny być krótkie, trwać początkowo jedynie kilka minut. Nie możemy też przesadzić z ilością kart czy zabawek. Na początek wystarczy np. pokazanie 2-3 kart i krótki opis tego co karta przedstawia. Ważne jest, aby karty pokazywać w odległości 20 cm, jeśli karta będzie bardziej oddalona od twarzy noworodka kontrasty zleją się i powstanie rozmazana plama. Gdy tylko zauważymy jakikolwiek sygnał niezadowolenia ze strony malucha tj. zniecierpliwienie, płacz, odwracanie główki, zamykanie oczu, należy natychmiast przerwać zabawę. 

Jednym słowem warto sięgnąć po kontrastowe gadżety dla naszych maluchów. Ich plusem jest także to, że możemy stworzyć je zupełnie samodzielnie czy to książeczke, czy karty, czy przytulankę. Wystarczą chęci, czas i pomysł.

A Wy co myślicie o kontrastowych zabawkach dla dzieci? Stosowaliście je u swoich pociech? Jakie macie wrażenia z nimi związane? 

23 grudnia

Wyniki konkursu "Karmienie piersią jest dla mnie..."

Zainteresowanych proszę o przeczytanie całego postu, od początku do końca.


***


Na początek bardzo chciałabym wszystkim podziękować za udział w konkursie. Wasze odpowiedzi były niesamowite. Tyle pięknych, wzruszających słów, tyle historii, tyle wyobrażeń na temat karmienia piersią. Naprawdę cudownie się to wszystko czytało ( a uwierzcie mi, że czytałam wszystkie konkursowe wypowiedzi wielokrotnie ).

Strasznie mi przykro, że mogę wybrać tylko jedną osobę, do której trafi laktator. Chciałabym mieć większą ich ilość na stanie. Niestety... Laktator jest tylko jeden i musiałam dokonać bardzo trudnego i też smutnego wyboru ( bo miałam kilka faworytek, z których ostatecznie musiałam zrezygnować ).

Wygrana odpowiedź konkursowa to odpowiedź najbliższa memu sercu. Czytając tę niezwykłą historię odnalazłam w niej siebie. Sama kiedyś byłam mamą KPI (karmiącą piersią inaczej), dlatego wiem z własnego doświadczenia jak ogromny to trud, wiem też ile cierpliwości i poświęcenia wymaga ta metoda karmienia piersią.

Dlatego postanowiłam, że nagroda w postaci ręcznego laktatora Expert, marki LOVI, trafia do Pani Eweliny Olszewskiej.

Jestem przekonana, że laktator trafia do odpowiednich rąk!

Laureatce gratuluję wygranej, a wszystkim uczestniczkom konkursu gratuluję wyjątkowego sposobu postrzegania KP. Karmienie piersią zasługuje na tyle cudownych słów, bo to niesamowita sprawa.

Laureatkę proszę o przesłanie swoich danych teleadresowych na adres e-mail: [email protected], w przeciągu 3 dni. Jeśli dane nie zostaną przesłane w terminie, wybrany zostanie inny zwycięzca.


21 grudnia

EOS - słodka mięta w sztyfcie

EOS - słodka mięta w sztyfcie
Witajcie. 


Dziś przychodzę do Was z recenzją kosmetyczną. Podczas ostatnich zakupów w drogerii postanowiłam dodatkowo zakupić jeszcze pomadkę ochronną na swoje przesuszone, zimowym chłodem oraz gorącem kaloryferów, usta. Zazwyczaj używałam klasycznej, błękitnej pomadki z Nivea, do tego zawsze dodatkowo sięgam po specjalne pomadki ochronne, które znajdziemy jedynie w aptekach. Jedne z nich są mniej, inne bardziej skuteczne. Postanowiłam jednak, że spróbuję czegoś nowego i zamiast po klasyczną Nivea sięgnęłam po jakże znaną wśród blogerek oraz youtuberek, markę EOS.


Padło na pomadkę ochronną w wariancie Sweet Mint (słodka mięta). Wybrałam jednak wersję w sztyfcie, bo taka zawsze jest dla mnie najwygodniejsza. 



Producent zapewnia długotrwałe nawilżenie oraz widoczne wygładzenie. Balsam bogaty jest w masło shea, olejek jojoba oraz witaminę E. Pozbawiony glutenu, parabenów, ftalenów oraz wazeliny. Balsam do ust EOS jest w 95% organiczny, w 100% naturalny. 

Zapach jest obłędny! Nie przypomina żadnej tam mięty z jaką mamy do czynienia w pastach do zębów itp. Ten zapach  naprawdę przypomina prawdziwą, świeżą miętę, albo przynajmniej świeżo zaparzoną herbatę miętową. Opakowanie w kolorze miętowym jest cudne! Sztyft poręczny. Pomadka wykręca się powolutku. 

Po nałożeniu balsamu na usta odczuwamy przez kilka chwil przyjemne mrowienie i orzeźwiające poczucie chłodu. Jeśli natomiast chodzi o nawilżenie to jest bardzo przeciętne i optymalne. Na wargach bez problemu przesuszenia balsam spisze się idealnie. Ja niestety jestem posiadaczką ust bardzo wymagających, skóra moich ust często pęka, powstają skórki. Dam mu jednak jeszcze szansę, chociażby ze względu na obłędną estetykę. 

A czy Wy znacie balsamy marki EOS? Używacie ich? Jaka jest Wasza opinia na ich temat? Który z nich jest Waszym ulubionym?

19 grudnia

Pidżamersi - recenzja + KONKURS

Pidżamersi - recenzja + KONKURS
Witajcie.

Dziś krótka recenzja książeczki oraz magazynu związanego z niezwykłymi bohaterami jakimi są Pidżamersi. Mam nadzieję, że znajdą się tu mamusie/tatusiowie fanów tej bajki! 


Pidżamersi - Bohaterowie w akcji, z serii Odkryj i czytaj to ciekawa pozycja dla fanów znanych bohaterów. 
10 stronicowa książeczka przedstawia przygody dzielnych Pidzamersów, którzy muszą uratować świat. Każda ze stron zawiera okienka do odkrycia, dzięki którym Twoje dziecko będzie pomagało swoim ulubionym bohaterom pokonać złoczyńców :-)

Książeczka zawiera barwne ilustracje oraz krótkie dialogi co niewatpliwie przyciągnie uwagę Twojego malucha, a odkrywane okienka pomogą w skoncentrowaniu się na treści książeczki.

Magazyn Pidżamersi nr 1 (wrzesień-grudzień 2018) to nowość na rynku. Magazyn poświęcony jest wyłącznie tym wyjątkowym bohaterom. W środku znajdziecie kolorowanki, łamigłówki, oraz superkonkurs, w którym do wygrania są pidżamerskie gadżety. Dodatkowo do magazynu dołączony jest prezent, a mianowicie latarka z naklejkami! 

UWAGA, UWAGA! 
Chcesz aby powyższy zestaw trafił do Twojej pociechy? Weź udział w konkursie, który organizowany jest przez Vademecum Mamy. Szczegóły oraz regulamin znajdziesz na moim  FB  


Książkę oraz magazyn znajdziecie także tutaj:


18 grudnia

"Co Cię wkurza w byciu Mamą?" Moje TOP 5.

"Co Cię wkurza w byciu Mamą?" Moje TOP 5.
Bycie mamą to niewątpliwie przecudny czas, wielki dar i ogromna radość. Jednak jak wszystko we wszechświecie, także i macierzyństwo ma swoje mroczne, ciemne i niezbyt zadowalające strony. Dziś o najbardziej wkurzających ( z mojej perspektywy ) momentach. 
TOP 5. 
Zapraszam!


1. Oczy jak pięć złotych.

Bardzo wkurzające jest to kiedy nadchodzi pora rytualnej drzemki Twojego malca, a jemu spać się w zupełności nie chce. Nic to, że właśnie dziś zaplanowałaś sobie sprzątanie, prasowanie, dzierganie na szydełku, bo myślałaś, że maluch będzie spał tak jak zawsze. Przecież skoro każdego dnia ucina sobie drzemkę przed południem to dlaczego dziś miałoby być inaczej?
Albo macie z Mężem zaplanowany na weekend romantyczny wieczór, wspólną kolację, film, a potem jeszcze milszą, dalszą część wieczoru. Myślisz o tym przez cały tydzień, zakupy na kolacje zrobione, film wybrany, Ty odpicowana, a tu co? Z łóżeczka, w najmniej spodziewanym momencie, patrzą na Ciebie wielkie oczy małego człowieka, które mówią:  "heloł! cześć! to znowu ja! już się wyspałem/am! to co teraz porobimy?"

2. Ale o co chodzi?

Wkurzające bywa to kiedy zupełnie nie wiesz o co może chodzić Twojemu dziecku. Szczęście masz jeśli Twój maluch nie jest już tak do końca maluchem i możesz się z nim jako-tako dogadać. Biada Ci jeśli masz obok człowieczka, który wszelkie swoje negatywne i niedogodne myśli przekazuje jedynie za pomocą płaczu. Kiedy już zrobiłaś wszystko, tj. nakarmiłaś, umyłaś, przebrałaś pampersa, dałaś się wyspać, zmieniłaś pozycję, pobawiłaś się, rozebrałaś, ubrałaś, ponownie rozebrałaś, poczytałaś, potańczyłaś itp, NAGLE odkrywasz, że sprawcą płaczu był za długi paznokieć w najmniejszym paluszku stópki lub uwierająca w ubranku mikroskopijna niteczka.

3. Plask i bach.

Bardzo wkurzające jest to, kiedy Twoja mała pociecha drzemie tuż obok Ciebie i niespodziewanie budząc się stwierdza, że musi obudzić także Ciebie, bo przecież nie może być tak, że ja już nie śpię, a mamunia jeszcze tak. Nie byłoby może w tym i nic złego, gdyby nie sposób w jaki mały człowiek funduje Ci pobudkę. Albo dostajesz w twarz małą, słodką łapką, albo drewnianą łychą, która jak na złość, po zabawie zapodziała się gdzieś pod poduszką. Co wybierasz?

4. Sikanie w towarzystwie.

Niezwykle wkurzające jest to, że zostając mamą, przychodzi taki okres w Waszym wspólnym życiu (Twoim i dziecka) kiedy to stajecie się nierozłączni niczym papużki. Ty oczywiście rozłączyć się możesz, czasem nawet musisz lub powinnaś, jednak dla drugiej strony ta symbioza to coś najlepszego w świecie i ani myśli o tym rezygnować. Wówczas niemożliwością staje się chociażby zwykłe wyjście do toalety, bo wiąże się ono z dzikim płaczem. Aby uniknąć rozpaczy dziecka oraz własnych wyrzutów sumienia, pozostaje Ci więc zabrać małego człowieka, ze sobą do toalety. On z kolei z radością będzie obserwował Twoje posiedzenie na klozecie. 

5. Bębenki pękają.

Wkurzające bywa też kiedy chciałabyś chwilę posiedzieć w jakiejś "względnej" ciszy, a nie masz takiej możliwości, bo Twoja pociecha sprawdza bezustannie możliwości swojego głosu. Niestety najczęściej są to możliwości o tonach wysokich, nastawione na maksymalną, możliwą głośność. Po kilkunastu minutach masz wrażenie, że wszelkie elementy w Twoich uszach zostały trwale naruszone i nie da się ich odratować. 


Ach, ale co tam! I tak kochamy te nasze maleństwa nad życie! 



(źródło: parents.com)

17 grudnia

Świąteczne przygotowania - fotorelacja

Świąteczne przygotowania - fotorelacja
Witajcie! 

Jak upłynął Wam weekend? 
Mój kręcił się wokół przedświątecznych przygotowań dzięki, którym udało mi się poczuć atmosferę zbliżającego się wielkimi krokami Narodzenia Pańskiego! Wielkie sprzątanie, dekorowanie, pieczenie ciasteczek, a w tle cichutko płynące z głośników kolędy.

W blogosferze pełno świątecznych postów i pościków więc i u mnie nie może zabraknąć czegoś w tym temacie :-) 









A na jakim etapie są Wasze przygotowania do Świąt? Co jeszcze macie w planach, nim zaczniecie na dobre celebrować ten magiczny czas?

12 grudnia

Gryzak Hola - ulga w ząbkowaniu + świetna zabawa!

Gryzak Hola - ulga w ząbkowaniu + świetna zabawa!
Gryzak to jedna z pierwszych zabawek dla każdego maluszka. Kojarzy się raczej z bolesnym ząbkowaniem, jednak to nie jedyne zastosowanie gryzaka. Odpowiednio dobrany gryzak może służyć także jako ciekawa, edukacyjna zabawka. Moja Córeczka nie jest fanką zwykłych, pospolitych, żelowych gryzaków. Nawet podczas bolesnego ząbkowania gardzi schłodzonym w lodówce "żelakiem". Jest jednak fanką gryzienia wszystkiego tego czego gryźć się nie powinno :-)
Dlatego też poszukując dla niej rozwiązania, które zapewni jej możliwość "wygryzienia się", a przy tym zaciekawi ją na dłużej, trafiłam na gryzak Hola, którego producentem jest hurtownia zabawek Jokomisiada. 


Kolorowy gryzaczek Hola jest wielozadaniowy, wykonany z najwyższej jakości materiałów. Co najważniejsze jest dla malucha bezpieczny. No i co dla nas równie ważne - ciekawy. Gryzak dostępny jest w dwóch wersjach: " plaster miodu" - z pszczółkami i kwiatuszkami oraz "kosmos" - z rakietami i planetami. My posiadamy model "miodkowy". 

Zabawka jest skonstruowana w taki sposób aby rozbudzić i zaciekawić dziecko. Dziecko dzięki temu gryzakowi rozbudzi zmysł organoleptyczny. Czuciowy, poprzez dotykanie paluszkami i dziąsłami giętkich elementów zabawki. A wzrokowy dzięki bardzo atrakcyjnym, barwnym kolorom. Do tego dochodzi jeszcze słuch, bowiem kula znajdująca się w środku gryzaka ma możliwość przekręcania i wydaje wówczas charakterystyczny dźwięk. 

Podczas zabawy gryzaczkiem dziecko będzie mogło ćwiczyć: 

- zdolności motoryczne - takie jak turlanie
- rzucanie kulą - ćwicząc przy tym koordynację rozwojową rączek i nóżek

- rozwój wyobraźni i zmysłów - rozróżnianie kształtów, kolorów, faktury materiału
- słuch - z zaciekawieniem będzie wschłuchiwało się w odgłosy jakie wydobywa z siebie gryzak. 


Dzięki giętkim elementom, dziecko bez problemu będzie mogło trzymać w rączkach zabawkę. Gładka i miękka powierzchnia elastycznych wywijasów sprawdzi się świetnie podczas masażu dziąseł dziecka. Kolorowe koraliki umieszczone na giętkich elementach z łatwością przesuwają się po zabawce i również świetnie nadają się do miętolenia dziąsełkami i językiem.

Zabawka jest łatwa w utrzymaniu czystości, wystarczy umyć ją ciepłą wodą przed rozpoczęciem zabawy. Myjemy ją oczywiście za każdym razem przed użyciem, z uwagi na stały kontakt ze śliną. 


Córeczka jest zachwycona tym gadżetem. To nietypowy gryzak, który spodoba się każdemu maluchowi! I to nie tylko temu, który rozpoczął już swoją przygodę z ząbkowaniem. 

10 grudnia

Jak wybrać krzesełko do karmienia? 5 najważniejszych cech

Jak wybrać krzesełko do karmienia? 5 najważniejszych cech
Od jakiegoś czasu jesteśmy na etapie rozszerzania diety i niezbędny okazał się zakup krzesełka do karmienia. Wybór wcale nie był łatwy ani oczywisty. Starałam się troszkę poszperać w internecie. Najpierw wybrałam kilka krzesełek, które najbardziej wpadły mi w oko, a później szukałam opinii o nich. Niestety nie była to skuteczna metoda, bowiem jak się pewnie domyślacie, wśród opinii o każdym z tych krzesełek były jakieś negatywne, które wytykały poszczególnym krzesełkom listę  minusów. Wówczas traciłam zaufanie do poszczególnych modeli. Ale po chwili uświadomiłam sobie, że przecież tak jest przy wszystkim i we wszystkim. Zawsze znajdą się przeciwnicy, ale nie zawsze znaczy to, że coś jest niewarte uwagi. 

A oto najważniejsze (wg mnie) cechy dobrego, funkcjonalnego krzesełka do kamienia


1. BEZPIECZEŃSTWO

To najważniejsza cecha jaką powinny posiadać wszelkie produkty, z którymi styczność mają mieć nasze dzieci. Jeśli chodzi o krzesełko do karmienia, powinno bezwzględnie być wyposażone w pasy, którymi możemy przypiąć dziecko. Ważne jest tez to, aby siedzisko posiadało przegródkę między nóżkami, która będzie chronić przed zsunięciem się dziecka. Krzesełko powinno być stabilne, nie może się chwiać, chybotać. Nie może się samoistnie składać. 

2. KOMFORT I WYGODA

Krzesełko musi być wygodne. Przede wszystkim dla dziecka, ale także dla rodzica. Tapicerka powinna być wykonana z łatwo czyszczącego się materiału, który będzie można zdjąć i umyć lub wyprać. Ważne jest też to, aby tkanina, która wyścieła siedzisko była oddychająca i antypoślizgowa. Nikt nie chciałby aby jego dziecko przy jedzeniu zsuwało się z krzesełka albo niemiłosiernie pociło. Istotna jest także obecność podnóżka, który pozwoli dziecku na wygodne siedzenie i nie przyczyni się do wad postawy. 

3. DESIGN

To jak krzesełko wygląda również jest ważną kwestią. Fajnie jeśli będzie pasować do wystroju wnętrza. Połączenie kolorów jest istotne. Neonowy róż na krzesełku może się szybko przejeść,lepiej wybierać neutralne kolory, które do wszystkiego pasują. 

4. CZYSTOŚĆ

Jak już wspomniałam dobrze, aby obicie krzesełka nadawało się do prania/mycia. Ważne jest też to, aby stoliczek posiadał specjalną, ściąganą nakładkę, którą bez problemu można zdjąć i dokładnie wymyć. Tacka powinna także posiadać wgłębienie na kubeczek i talerzyk, to ułatwi maluchowi późniejszą naukę samodzielnego jedzenia.

5. WIELOWYMIAROWOŚĆ

Mam tutaj na myśli możliwość regulacji wszelakiej. Tj. regulacji oparcia, regulacji stoliczka, regulacji podnóżka. Dzięki możliwości regulacji krzesełko można dopasować do stołu, do wieku, do sytuacji. To bardzo ważne. Dzieci lubią być na naszym poziomie, jeść z nami, siedzieć z nami.


My ostatecznie wybraliśmy krzesełko firmy KinderKraft, model Yummy. Jakie są jego zalety i wady:
(źródło: kinderkraft.com)


+ wygodne siedzisko pokryte ekoskórą
+ 5-punktowe pasy bezpieczeństwa
+ regulacja głębokości tacki
+ nakładka na tackę
+ 3 stopniowa regulacja oparcia
+ regulacja wysokosci krzesełka co pozwala na dopasowanie go do stołu
+ regulowany podnóżek
+ prosty sposób składania
+ podkładki antypoślizgowe

- kółka jedynie na tylnej ramie, co uniemożliwia swobodne przemieszczanie krzesełka

Na tę chwilę innych minusów nie dostrzegamy, może wyjdą jeszcze w trakcie użytkowania. Ogólnie jednak jesteśmy z krzesełka bardzo zadowoleni i możemy polecić je z czystym sumieniem rodzicom, których pociechy rozpoczynają swoją przygodę z jedzeniem :-)


A Wy czym kierowaliście się przy wyborze krzesełka do karmienia dla swoich dzieci? 

06 grudnia

Wiersze dla dzieci Juliana Tuwima - Wydawnictwo GREG

Wiersze dla dzieci Juliana Tuwima - Wydawnictwo GREG
Dzień dobry!
Jak mijają Wam Mikołajki? Byliście grzeczni? A Wasze pociechy? Zasłużyły na prezenty czy raczej na rózgę? :-)

U nas już pierwsza dostawa prezentów od Mikołaja miała miejsce wczoraj. Wśród zabawek, ubranek, nie zabrakło także ulubionej literatury dla dzieci... Dziś kolejna, ciekawa propozycja. Zarówno dla młodszych jak i starszych dzieci.

Seria Kolorowa Klasyka wydawnictwa Greg pojawiła się na moim blogu juz wcześniej (zapraszam tutaj - "Brzechwa dzieciom"). Jestem jej wielką fanką, nie tylko ze względu na ponadczasowość, ale także ze względu na cudowne ilustracje.


Tym razem pod lupę wezmę Wiersze dla dzieci Juliana Tuwima. To szeroki wybór nieśmiertelnych wierszy, które zna każdy dorosły i powinno poznać każde dziecko. Utwory takie jak Rzepka, Słoń Trąbalski, Spóźniony słowik, Okulary czy Ptasie Radio to prawdziwa klasyka literatury dziecięcej. Nowoczesna, kolorowa, dynamiczna szata graficzna uprzyjemnia lekturę i pezykuwa wzrok. 

Autorem ilustracji jest Agata Krzyżanowska i muszę przyznać, że ta Pani ma niezwykły talent. Obrazki są bardzo szczegółowe, idealnie pasujące do danego wiersza. Przepiękna kolorystyka i nutka humoru przyciągają nawet dorosłych, a co dopiero mówić o dzieciach.



94 strony przepięknych i ponadczasowych wierszy jednego z najbardziej znanych twórców literatury dziecięcej. A wszystko to ukryte w twardej okładce, która przyciąga wielobarwnością!

Znacie tę książeczkę? Czy Wasze dzieci lubią wiersze?


03 grudnia

Pszczółka Maja - Powrót do ula - Recenzja książeczki

Pszczółka Maja - Powrót do ula - Recenzja książeczki
Witajcie.
Dziś przybywam do Was z propozycją od Wydawnictwa Media Service Zawada.


Pszczółka Maja to bohaterka bajek mojej epoki, choć moja Córeczka współcześnie uwielbia kiedy śpiewam jej piosenkę o ów owadzie. Prawda jest jednak taka, że to Pszczółka powszechnie znana i raczej przez większość osób lubiana :-) (nawet się zrymowało!)







Książeczka opowiada historię pewnego razu, kiedy sędzia Wosk przeprowadza kontrolę w ulu Mai. Gdy udaje się on do królewskiego skarbca, dzieje się coś niespodziewanego! Czy Maja i jej przyjaciele z łąki pomogą Woskowi odzyskać łaskę królowej? 

To 24 stronicowa, ciekawa historia zapisana dużą, czytelną książką co będzie ułatwiało starszakom samodzielne czytanie. Sama historia jest bardzo ciekawa i wciągająca, a ilustracje przyciągają uwagę młodego czytelnika. 



Książeczka dostępna również na:


03 grudnia

Blogujesz? Testujesz! Canpol Babies

Blogujesz? Testujesz! Canpol Babies
Witajcie.Po raz kolejny firma Canpol organizuje w swej Blogosferze możliwość zdobycia niezwykłych produktów. Tym razem do zdobycia 45 zestawów z podgrzewaczem i butelką Haberman.



Ja zgłosiłam się zarówno do testowania jak i organizacji konkursu. Może tym razem się uda. Zachęcam również Was do udziału w akcji!


02 grudnia

Peeling solny - zabieg SPA ze skałą wulkaniczną i czerwoną herbatą - BINGOSPA

Peeling solny - zabieg SPA ze skałą wulkaniczną i czerwoną herbatą - BINGOSPA
Witajcie! 

Dziś przychodzę do Was z kolejną recenzją kosmetyczną od marki Bingospa. A mianowicie peelingiem solnym z dodatkiem skały wulkanicznej i czerwonej herbaty. 


Wg zapewnień producenta peeling ten ma za zadanie złuszczać, wygładzać, oczyszczać i wyrównać koloryt. 

Pył ze skały wulkanicznej składającej się w 70% z krzemionki i związków alkaicznych ma pomagać w dokładnyn usunięciu martwrgo naskórka, skutecznie oczyszczać i wygładzać skórę. 

Z kolei czerwona herbata jest silnym antyoksydantem, bogatym w witaminy, związki mineralne oraz związki czynne biologicznie takie jak: alkaloidy, flawonoidy i aminokwasy, co sprawia, że skutecznie rewitalizuje i ujędrnia skórę. 

Moja opinia:

580 g peelingu zapakowano w duże, przeeźroczyste opakowanie, z plastikową nakrętką. Przyznam szczerze, że samo opakowanie nie jest zbyt praktyczne, a to dlatego, że "buteleczka" posiada dużą średnicę i bardzo źle obejmuje się ją jedną ręką, aczkolwiek jest to oczywiście możliwe i ja tak właśnie działam. 

Ziarenka peelingu są dość grube i wrażliwą skórę mogą podrażniać, dlatego w tym przypadku radzę zmieszać peeling z odrobiną oliwy lub jakiegoś olejku. Ja jednak jestem "gruboskórna" i nakładam go bezpośrwdnio na skórę już bez żadnych zmiękczaczy. 

Pelling ma bardzo przyjemny zapach! To jego ogromny plus. Naprawdę skutecznie złuszcza martwy naskórek. Skóra po jego użyciu jest niesamowicie gładka i oczyszczona. Jeśli po jego użyciu nałożymy jeszcze na skórę jakiś fajny balsam nawilżający to efekt ma podwójne "wow"! Nie zauważyłam wyrównywania kolorytu, ale faktem jest, że peeling poprawia mikrokrążenie i po jego użyciu widzimy lekkie zaczerwienienie skóry, które oczyście szybciutko schodzi. Ktoś powiedziałby, że to peeleing agresywny. Nie. Nie agresywny, ale tak jak wcześniej wspomniałam gruboziarnisty i o tym musimy pamiętać jeśli mamy delikatną skórę. 
Uwaga! Idealnie sprawdza się też jako peeling do stóp :-)

Używać można go 2-3 razy w tygodniu. Ja używam 2 razy i myślę, że to wystarczająco częstotliwość, aby fajnie wygładzić skórę, usuwając martwy naskórek. Reasumując, to produkt godny polecenia. Szczególnie dla osób, które lubią peelingi solne, gruboziarniste. 

A Wy, jakie peelingi do ciała lubicie najbardziej? Czy macie swój ulubiony?
Copyright © 2016 Vademecum Mamy , Blogger